Info

avatar
Autorem tego bloga jest doktorno z Dominą z miejscowości Bystra. Zapisaliśmy tutaj do tej pory ponad 3903.47 kilometrów w tym 2976.82 w terenie. Nasza prędkość średnia to 9.50 km/h.

Więcej o nas.

Od 15.08.2012 było czytań:


monitoring pozycji


Statystyki zbiorcze na stronę


baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy doktorno.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Daleko

Dystans całkowity:1225.32 km (w terenie 919.52 km; 75.04%)
Czas w ruchu:110:24
Średnia prędkość:10.01 km/h
Maksymalna prędkość:56.00 km/h
Suma podjazdów:25234 m
Liczba aktywności:22
Średnio na aktywność:55.70 km i 5h 15m
Więcej statystyk

DANE WYJAZDU:


Dystans: 0.00 km
W terenie: 0.00 km
Czas jazdy: h
Prędkość śr.: km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze: SJumper 29

Summertime, and the livin' is easy

Niedziela, 23 lipca 2017 · dodano: 08.08.2017 | Komentarze 0


Drugi raz w tym miejscu, lecz tym razem bardziej Livigno niż Bormio. Panoramica na start, ale tym razem zapamiętam bikepark Mottolino i Bormio 3000. W Mottolino zrobiliśmy 50 km zjazdów i to głównie dlatego,m że starliśmy klocki :-). I był to też pierwszy  daleki wyjazd .... Duckridersóóóów!!! I już nie na stumpjumperach...



Zapraszam do obejrzenia zdjęć z wyjazdu: KLIKNIJ

Kategoria Daleko, Trasy, Z pamięci


DANE WYJAZDU:


Dystans: 60.00 km
W terenie: 50.00 km
Czas jazdy: 05:00 h
Prędkość śr.: 12.00 km/h:
Pr. maks.: 40.00 km/h
Temperatura: 16.0 st. C
Suma podjazdów: 1500 m
Na rowerze: SJumper 29

Veni, vidi,...

Piątek, 19 sierpnia 2016 · dodano: 19.08.2016 | Komentarze 0


Gdybym tam pojechał jeszcze rok temu to powiedziałbym: łaaaaał, ale kapitalnie, Czesi to potrafią robić nie tylko skody. Wales, Wieloryb? i Tajemny są faktycznie kapitalne, na Walesie można sobie fajnie powybijać zęby, Wiesner jest łatwy do podjechania, piękne kamienie są dookoła. I choć czasami na Superflow floł musi być pod górę i trzeba pedałować i krajobraz jak w naszym nadmorskim lesie, to jednak przyznam, że ma Rychlebskich jest miło. Widać, że tubylcy znają dużo więcej fajnych zjazdów, ale dwukrotny przejazd Walesem zrekompensował tą nieznajomość i to nieszczęsne pedałowanie na superflow. Nawet strzał głową w drzewo im wybaczę... Zaczynam trochę też już lubić swój rower, bo przejeżdża przez te wszystkie kamienne niespodzianki, choć czasem korbą o coś zawadzę. Jednakowoż dalej uważam, że za pieniądze, które sobie za niego spece życzą nie powinien mieć takich usterek jakie ma, bo to jednak wstyd. Wolałbym wymieniać rower  dlatego, że mi się jeden znudził, a nie dlatego, że muszę wymieniać w nim osprzęt, którego konstrukcja jest prosta jak deska do prasowania.
Ostatecznie Rychleby trochę tracą punktów przez odległość jaką muszę pokonać, żeby się tam dostać. Momentami kiepskie jest oznakowanie dojazdów, więc zabawa jest mniej więcej jak na Big 5 w Saalbach. Na jednodniowy wyjazd to dla mnie stanowczo za daleko bo przecież za domem jest Twisteeeeeeer!


Kategoria Daleko


DANE WYJAZDU:


Dystans: 38.00 km
W terenie: 38.00 km
Czas jazdy: 05:00 h
Prędkość śr.: 7.60 km/h:
Pr. maks.: 51.00 km/h
Temperatura: 25.0 st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze: SJumper 29

Run to the Hills

Niedziela, 7 sierpnia 2016 · dodano: 07.08.2016 | Komentarze 0


Nasz bielski "Twister" jest superoski, ale urlop wykorzystaliśmy, żeby zobaczyć inne. Te inne to Leogang i Saalbach... trudno nie znać :-) I jak tam człowiek pobędzie to "Twisterek" się znacząco zmniejsza, a zmarnowany rowerowy potencjał Szczyrku wk..wia.
Na razie stać nas tylko na najprostsze leogangowe trasy czyli "Hot Shotsy" i "Hangmanny", ale przypadkowo zaplątaliśmy się też na freerideowego "Latającego Gangstera". Zabawa jest taka, że gdyby kolejka wywoziła rowerowców na górę całą dobę to byłyby trupy. Mówią, że trasy proste i bezpieczne, ale jeśli chce się mieć z nich frajdę to trzeba trochę przyspieszyć. Wtedy już nie jest łatwo, bo nachylenie stoku jest spore i trasy są jednak bardzo zniszczone. Twister przy nich jest jak kashima przy papierze ściernym. Dodatkowo jeszcze widoki, krowy, owce na szlaku i pędziwiatry na zjazdówkach. O dziwo fujarki też się zdarzają, hamujące do zablokowania koła przed każdym zakrętem, ale pewnie tak ma być.
W Saalbach "Hackelberg trail" i "Szlak Korzenny" to jest coś wspaniałego, ale z kolei oceniam je na łatwiejsze niż bielski "Stary zielony" lub "Kryśki" i inne. No i chcieliśmy być twardzi i zaliczyć całą Big-5, gdzie suma wzniesień wynosi 5000m z czego 4500 robi się kolejką, żeby potem zjeżdżać i zjeżdżać. Ale tu fuka. Wielka piątka to strata czasu. Challenge chyba polega na tym, żeby się nie zgubić bo trasa jest chyba w stanie wojny z oznaczeniami. Po prostu się nie lubią i trzeba ich szukać. Bez sensu. Lepszym rozwiązaniem jest kupienie karnetu na wszystkie wyciągi i tak popylać. Bo zjeżdżanie tam szutrem lub asfaltem to raczej grzech.
Bilans wyprawy to super wrażenia, doskonały endurowy trening, jeden snake na 1800 n.p.m., awaria komory dampera, popsuty amortyzator, smarowanie wszystkich łożysk zawieszenia, obity paskiem od zegarka nadgarstek, spalona tarcza tylnego hamulca, zmęczone nogi, bardzo miła gospodyni pensjonatu. W osobistym rankingu Leogang spycha Gardę na 3 miejsce, ale Livigno ciągle na prowadzeniu. Było doskonale...

56 zdjęć tutaj.



Kategoria Daleko


DANE WYJAZDU:


Dystans: 95.00 km
W terenie: 50.00 km
Czas jazdy: 06:00 h
Prędkość śr.: 15.83 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 15.0 st. C
Suma podjazdów: 1700 m

DRTIĆ - Jeśli nie MTB Trophy to .....

Niedziela, 17 lipca 2016 · dodano: 17.07.2016 | Komentarze 2


Parafrazując takiego jednego mojego znajomego, to mój tegoroczny MTB Trophy może być moim ostatnim. Nie, nie, nie dramatyzujmy, ale jest dużo fajnych rzeczy, które można przejechać na rowerze, niekoniecznie powtarzając rok w rok te same utarte schematy. Ten rok jest dobrym tego przykładem. Jedno jest natomiast pewne - trzeba jeździć, a właściwszym będzie - jeździ się, bo to jest fajne. Ale do rzeczy. Przytrafili mi się ostatnio tacy znajomi, którzy po pierwsze przełamują schematy, że po czterdziestce to już tylko kanapa i pilot. A po pięćdziesiątce to już .... szkoda gadać. Otóż wspomniani zasuwają na rowerach aż miło, a czasem smutno, że nie mam takiej formy rowerowej jak oni. Z drugiej strony oni mają brzuchy, co do których twierdzą (chyba słusznie), że powinni je zgubić. Trudno jednoznacznie stwierdzić, co lepsze. Doktor jednakże pewnie uzna, że mój brak brzucha :). No ale wspomniani znajomi mają poważną też słabość do jazdy rowerem po Czechach. I właśnie Oni wynaleźli, jakiś czas temu taką lokalną czeską perełkę - Koprivnicky Drtić. Z opisu wynika, że to jakaś 'czeska masakra' i co więcej to jej jakaś część :). Czyli takich masakr musi być więcej!! No i po zbadaniu tematu empirycznie stwierdzam. że może się podobać, ale nie tym co to tylko ścigać się, mierzyć czasy, lajkra i takie tam. Otóż, Drtić to taki maratono-rajd rowerowy. Uczestnik dostaje mapę z trasą, z zaznaczonymi punktami gdzie ma się zameldować i przybić pieczątkę. No i to tyle. Limit miejsc wyznaczono na 900 i mogło się tego towarzystwa uzbierać faktycznie parę setek. Start o 7.30 i limit czasu do 24h. Na trasie Drticu nie można liczyć, ani na znane z polskich maratonów strzałki na co drugim drzewie, ani zabezpieczenia na trasach przejazdu drogami publicznymi itp. Strzałki są ale jakoś tak .... rzadziej. Trasa, co roku trochę się zmienia. Całość ma kolo 130 km i 3600 m przewyższenia. Moi znajomi przejechali ją już dwa razy. Wow! Tym razem pogoda nie dopisała i jadąc razem odpuściliśmy przejazd całości po drugim punkcie, na 50 kilometrze. Lało i nic nie wskazywało na to, że coś się zmieni. Do tego 11stopni w lecie.... Powrót 45 km asfaltu w deszczu; bleeee. Towarzystwo na Drtiću udane, spokojne, nikt jakoś tak się nie spieszy. Jak dla mnie bomba. Dla tych co lubią czeskie klimaty, to na bufetach leją piwo .... i tylko piwo. A na mecie coś na rozgrzewkę i medal dla każdego. No i najważniejsze można sobie zamówić koszulkę okolicznościową, która po pierwsze jest dobrej jakości i fajnie wygląda (tak, lubię takie gadżety), po drugie nie jest przeraźliwie droga, a po trzecie nie jest... różowa - Tak, to naprawdę możliwe, chociaż wydaje się niewyobrażalne !!!
http://www.drticbike.cz/drtic/default.htm



Kategoria Daleko


DANE WYJAZDU:


Dystans: 80.00 km
W terenie: 30.00 km
Czas jazdy: 05:00 h
Prędkość śr.: 16.00 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 28.0 st. C
Suma podjazdów: 1500 m
Na rowerze: SJumper 29

Skoro nie BikeAdventure to co ? - Czeska alternatywa

Poniedziałek, 4 lipca 2016 · dodano: 04.07.2016 | Komentarze 5


Skoro nie Bikeadventure to co? Takie pytanie się pojawiło w mojej głowie. Coś z tym trzeba było zrobić, a okazja sama się nadarzyła. Na tą bolączkę zaprzyjaźnieni rowerzyści z Cieszyna mieli receptę. Trzeba było stawić się tylko w Cieszynie ..... skoro świt i dołączyć do wycieczki. A plan był zacny. Przyznaję, że jak na razie przejeżdżanie 50 i więcej kilometrów jakoś nie leży w mojej naturze, zatem wyjazdy z cieszyniakami są, co tu kryć męczące. Niemniej jednak pokusa poznania czegoś nowego, a przecież niemalże za miedzą, była kusząca - doktor tego zupełnie nie rozumie. Panowie znają Morawy całkiem dobrze i zaproponowali nam na początek wyjazd na Javorovy - gdzie panorama ze szczytu bardzo miła dla oka - hmmm, taka swojska Szyndzielnia. Dalej bardzo sympatyczne szlaki szczytami (czerwonym) w kierunku na Slavic. Potem zostaliśmy wywiedzeni czerwonym na Słowacje na swojsko brzmiące miejsce - Biały Krzyż. Plan podobno obejmował podjazd na Łysą ..... asfaltowy, ale na szczęście z niego jakoś gremialnie zrezygnowano. Wobec tego obrano kierunek Moravka i już znanymi chyba tylko naszym przewodnikom asfaltami powrót do Cieszyna. Nie muszę dodawać że Spec nie lubi asfaltów za bardzo i toczy się na nich .... hm majestatycznie.  Raczej trudno byłoby te lokalne dróżki rozpoznać. Ogólnie góry jakieś takie przystępniejsze, przynajmniej trasa zaproponowana przez cieszyniaków. Zobaczymy co Czesi pokarzą na Dirticu... czymkolwiek będzie te 120 km do przejechania .... i czy cieszyniaki nas nie zgubią na pewną śmierć w lesie ;)  - zdjęcia by Kazik.


Kategoria Daleko, Trasy


DANE WYJAZDU:


Dystans: 0.00 km
W terenie: 0.00 km
Czas jazdy: h
Prędkość śr.: km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 20.0 st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze:

Projekt San Remo 2016 - podsumowanie

Sobota, 26 marca 2016 · dodano: 26.03.2016 | Komentarze 2


Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, zatem i mój długo oczekiwany urlop również. Fakt w tym roku poświęciłam narty na rzecz roweru i muszę powiedzieć - nie żałuję.
Postanowiłam zatem napisać jakieś podsumowanie dla potomnych, a w każdym razie dla tych, którym przez myśl przemknęło by pojeździć gdzieś w marcu na rowerze, najlepiej w jakiejś przyjemnej (patrz ciepłej) miejscówce. I co - San Remo takie właśnie jest. Moje pięć dni jazdy w San Remo i okolicy mogę podsumować pozytywnie. Po pierwsze pogoda, która praktycznie przez cały wyjazd dopisywała, w przeciwieństwie do tego co zastałam w domu - brrr. Palmy, cytryny, pomarańcze - tak sobie rosnące, stanowią miły kontrast do pluchy i śniegopodobnego czegoś. Jazda praktycznie na krótko - to nie może się nie podobać. Niemniej jednak, to na co trzeba być przygotowanym to trudne technicznie trasy. Co więcej Arek wie jak się zjeżdża, a to po czym się zjeżdża w San Remo nie należy do łatwych. W zasadzie trasy które poznałam, no może poza pierwszą - ale to z perspektywy całego wyjazdu, były bardzo wymagające. Teraz mogę się przyznać, że drugiego dnia po przebyciu zaproponowanej trasy poważnie zastanawiałam się nad tym co ja tu robię. Zasadniczo to trafiał mnie przysłowiowy szlag, że ja, stara baba, a nic.... no kompletnie nic. Oczywiście doszłam od razu do wniosku, że na rowerze to ja nie umiem jeździć i nic z tego nie będzie. Na szczęście kolejne podejście (była to trasa nazwana Root Hill w połączeniu z ISOLĄ) trochę mnie udobruchało. Postanowiłam, jako że nie lubię przekraczać tzw. granicy komfortu i nic tego nie zmieni, po prostu po kolei, poszczególne elementy ogarniać. Ta metoda, w moim przypadku najlepsza jak dotąd, sprawdziła się w kolejnych dniach. Większość zjazdów odbyłam na Due Muri - gdzie udało mi się pokonać taką sympatyczną niby ściankę, dalej rock garden, którego moi kompani zjazdowcy pewnie nawet nie zauważali, a kolejny temat który się tam pojawił, to takie progi skalne, które na moim rowerku mogły się okazać za wysokie i coś trzeba było wykombinować. I kolejny rock garden gdzie zjazdowcy po prostu sobie po nim zasuwali, a ja musiałam się nieźle napocić. Towarzystwo następnie przerzuciło się na kolejne - skądinąd malownicze trasy -  Buliosa - na mojej mapce to chyba Antygravity i kolejną - Tubi. Niestety przejechałam je poznawczo po jednym razie... Są jeszcze trudniejsze, najeżone wyzwaniami takimi jak progi, zakręty, stopnie. Za to widokowo są genialne.
Poznałam jeszcze jedną trasę o nazwie Brucatio - w zasadzie można o niej też powiedzieć, że ciekawa, nie jakaś przesadnie trudna, może nawet zaryzykuje stwierdzenie, że najłatwiejsza z tych które poznałam, chociaż zaliczyłam na niej dwie glebki, a to blok się nie wypiął, a to kółeczko podjechało .....ale cały czas się uczę ;-). 
Wszystkie wymienione trasy usytuowane są praktycznie w jednym miejscu i  widoczne są na mapce, która autorzy umieścili na początku każdej. Niemniej jednak na trasach oznaczenia są sporadyczne - nie są to stare dobre Beskidy. Wyjazd na kilka dni w takie miejsce na pewno jest nie lada atrakcją. Taki marny biker jak ja jest po prostu bombardowany wyzwaniami w takim nasileniu, że nawet jak by nie chciał to coś musi wykombinować żeby jednak coś zjechać. Ostatecznie zawarliśmy z Arkiem umowę ;), że ogłoszę pełen sukces z naszego wyjazdu, kiedy zjadę 'Starym Zielony', zatem czekam na pogodę i ostatni sprawdzian. Na razie chodzę sobie po moim lesie i zastanawiam się gdzie sobie pojeżdżę - a to korzonek, a to hopka ....co ten rower z człowiekiem robi... :)

http://www.sanremobikeresort.it/sentieri/mappa_grafica_sentieri.php

Kategoria Daleko, Trasy, Z pamięci


DANE WYJAZDU:


Dystans: 0.00 km
W terenie: 0.00 km
Czas jazdy: h
Prędkość śr.: km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze: SJumper 29

Królowa wyrusza na podbój

Czwartek, 17 marca 2016 · dodano: 17.03.2016 | Komentarze 1


... kolejnych tras. Ale kiedy coś opisze, kiedy poda kilometry, przewyższenia? Garmin przestał działać w San Remo? No i ciekawe, kto robił zdjęcia?



Kategoria Daleko


DANE WYJAZDU:


Dystans: 0.00 km
W terenie: 0.00 km
Czas jazdy: h
Prędkość śr.: km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze: SJumper 29

Ej, Stary!

Środa, 16 marca 2016 · dodano: 16.03.2016 | Komentarze 0


Stary Zielony! Drżyj! DH+! Bój się! ... Królowa zaczęła już zjeżdżać po tych sanremskich cudakach...



Kategoria Daleko


DANE WYJAZDU:


Dystans: 0.00 km
W terenie: 0.00 km
Czas jazdy: h
Prędkość śr.: km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze: SJumper 29

SR; dzień 3

Wtorek, 15 marca 2016 · dodano: 15.03.2016 | Komentarze 0


Jest rzekomo coraz trudniej..., ale i coraz łatwiej.



Kategoria Daleko


DANE WYJAZDU:


Dystans: 0.00 km
W terenie: 0.00 km
Czas jazdy: h
Prędkość śr.: km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze: SJumper 29

San Remo Root Hill?

Poniedziałek, 14 marca 2016 · dodano: 14.03.2016 | Komentarze 0


Jakoś daje radę. Może zjedzie, a może nie...


Kategoria Daleko