Info

avatar
Autorem tego bloga jest doktorno z Dominą z miejscowości Bystra. Zapisaliśmy tutaj do tej pory ponad 3903.47 kilometrów w tym 2976.82 w terenie. Nasza prędkość średnia to 9.50 km/h.

Więcej o nas.

Od 15.08.2012 było czytań:


monitoring pozycji


Statystyki zbiorcze na stronę


baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy doktorno.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w miesiącu

Luty, 2016

Dystans całkowity:40.60 km (w terenie 31.00 km; 76.35%)
Czas w ruchu:06:00
Średnia prędkość:6.77 km/h
Suma podjazdów:2050 m
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:20.30 km i 3h 00m
Więcej statystyk

DANE WYJAZDU:


Dystans: 13.60 km
W terenie: 13.00 km
Czas jazdy: 02:30 h
Prędkość śr.: 5.44 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 12.0 st. C
Suma podjazdów: 750 m
Na rowerze:

Zadymiam

Piątek, 12 lutego 2016 · dodano: 12.02.2016 | Komentarze 0


Napisane po czasie ...

Wstęp do przygody.


Zima miała być taka, żeby nie dało się jeździć na rowerze. Byłby więc czas na przysposobienie nowego psa do nowego domu, nauczenie go pracy i dobrych zasad. Ponieważ to belg, więc musi pracować, a skoro musi pracować to może niech pracuje w biegu. A może da radę pracować 24 godziny? Okazji do pracy zawsze jest sporo, ale rozglądnęliśmy się i uznaliśmy, że najlepsza jest "Zamieć", bo za "Zamieć" można było dostać meeedaaaal!!! 30 stycznia wystartujemy w anglosaskim biegu na Skrzyczne!
Treningi do "Zamieci" zrobiliśmy dwa. Pierwszy spacer na Skrzyczne i na dół zajął nam 4,5h. Drugi zakończył się niepowodzeniem bo tym razem było już sporo śniegu i część ekipy nie dotarła na szczyt. Ale za to zaplanowana została wyścigowa strategia. Uznaliśmy, że nie powinniśmy pracować tak długo i zamienimy "Zamieć" na "Zadymę" :-) Żadne z naszej czwórki nie jest wyścigówką, drapanie się pod górę to nie moja pasja, gen współzawodnictwa gdzieś już wyparował, a wchodzenie 9x do tego samego schroniska w ciągu doby to nuuuuuda... chyba:-)

W kategorii sportowej podziwiam zawsze dwie strony, sportowców, ale też i organizatorów. Od czasu, kiedy znam sportowe zainteresowania organizatorów "Zamieci" maratończycy robią jednak na mnie znacznie mniejsze wrażenie niż wcześniej, bo jednak ultra, to ultra. W tej kategorii bieganie na Skrzyczne tam i z powrotem po kilka razy to jest właśnie wyczyn w kategorii ultra. Robota organizatora jest jednak w moim odczuciu równie ciężka, bo nie dość, że dogląda się wszystkiego to jeszcze zawsze znajdą się niezadowoleni, malkontenci, frustraci, słabeusze, którzy będą na coś narzekać, na przykład na to, że w pakiecie startowym za 75 złotych są agrafki...

Przygotowanie do imprezy będzie z naszej strony niewielkie za wyjątkiem zgromadzenia zapasów, nastawienia mentalnego, zakupu uprzęży dla psa, sprawdzenia trasy. Trochę nas martwi, że topi się śnieg, bo znowu będziemy się zmagać z kolejnym strumykiem śmierci, a zamiast pięknych widoków będzie szarość i błoto.

Przygoda.


"Zadyma" będzie więc dla nas sprawdzianem tego co jest w nogach, a że jest niewiele, to będzie sprawdzianem srogim. Na miejsce stawiamy się dzień wcześniej, dajemy się sprawdzić, obśmiać organizatorom i profesjonalistom, uważnie obserwujemy przeciwników. Wygląda na to, że choć Zadyma nie jest na czas to jednak część będzie się ścigać.
Wracamy rano. Pogoda jest niezimowa, jest pięknie wiosennie choć momentami wietrznie. Na górze będzie trochę podwiewało, ale widoki będę przepiękne, pojawią się Tatry, szczyt Skrzycznego zamajaczy dostojnie. Będzie też odrobina śniegu, wody i błota, dlatego już współczuję tym, którzy nawet w Zadymie nastawiają się na wynik. Ich buty przemokną, a kurtki przewieje, tyłki też poznają smak zderzenia z lodem. Nasza czwórka idzie turystycznie. Psy jak co dzień, ale my niewyczynowo, Domina z kijkami, ja wolę mieć ręce swobodne. Dzięki temu but nie przemoknie, spodnie pozwolą zjechać na d$%ie, plecaki pozwolą mieć rzeczy na zmianę...
Swoje miejsce w szeregu znam, dlatego startujemy na samym końcu. I tak pójdziemy/pobiegniemy tyle samo czasu, ale nie będziemy nikomu przeszkadzać. Mamy do zrobienia około 7km pod górę i prawie tyle samo na dół. Okazuje si, że pies potrafi całkiem nieźle ciągnąć na górę.



Dzięki temu wyprzedzamy sporo osób, niewiele mamy czasu na podziwianie widoków, bo kundle gnają przed siebie, a to powoduje, że na górze jesteśmy po godzinie i trzydziestu minutach. Jest tu trochę śniegu, ale trochę zimno. Poczuliśmy ducha rywalizacji, zatem szybko odbijamy czipa (potem okaże się, że Dominie dodało godzinę do czasu wspinaczki, ale za to będzie rekordzistką w zbiegu bo zajmie jej to według pomiaru czasu tylko 20 minut :-) i pędzimy na dół. Tym razem pies przypięty do szelek ciągnie intensywniej, co niekoniecznie musi być dobre dla kolan, bo muszę go hamować. Znowu kogoś wyprzedzamy, ale i tak uczestnicy Zamieci dogonią nas na końcu, mimo że wystartowali godzinę później. Po strumyku zjeżdżamy na tyłku, nie ma co próbować utrzymywać równowagi. Po błocie za GoPro też momentami wybieram tyłek. Tak jest bezpiecznie mimo, że jeszcze nigdy w życiu nie upadłem kontuzyjnie. Na zdjęciach będzie nas widać w pozycji biegowej (hardcore), zdobędziemy medaaal! W tym momencie zaczynam myśleć jak pewnie wielu: przyjdę za rok, zrobię kilka zamieciowych okrążeń, pokaże wam na co mnie stać! No i trach, kolano przestaje działać. Ryzykuję i pozwalam psu biec beze mnie, czuję ulgę odpięty od "silnika" i schodzę. Teraz mnie wyprzedzają. Policzę ich i odejmę sobie od ostatecznego wyniku (120).



Rezime


Fajna to przygoda, taki bieg. Zawodnicy, zwłaszcza ci zamieciowi są twardzi. Choć rekordzista Zadymy też czas wykręcił imponujący. Nie sądzę, żebym chciał się z nim mierzyć za rok, ale w kategorii sprawdzianu poprawy kondycji warto będzie spróbować jeszcze raz. Może nocą? Organizatorom należą się podziękowania za trud i pomysł. No bo gdyby nie ci ludzie to nie pobiegłbym nigdy i nigdzie. A już na pewno nie daleko i pod górę. I bez psa też nie. Uczestnikom należą się też przeprosiny. Młody kundel  tak się zmęczył, że kiedy emocje opadły i mógł się odprężyć to własny ogon tak go przestraszył, że stoczył z nim wojnę, na którą z dezaprobatą gapili się wszyscy na placu. Dla niektórych był to pewnie dysonans. A zatem to jego forma w przyszłym roku zadecyduje o starcie...



Kategoria Koło domu


DANE WYJAZDU:


Dystans: 27.00 km
W terenie: 18.00 km
Czas jazdy: 03:30 h
Prędkość śr.: 7.71 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 9.0 st. C
Suma podjazdów: 1300 m

Ech, gdzie ta zima ...

Poniedziałek, 8 lutego 2016 · dodano: 08.02.2016 | Komentarze 0


Ech chciało by się powiedzieć 'gdzie ta zima'?. Niemniej jednak brak śniegu plus wolny dzień, plus 10 stopni na zewnątrz, to może rokować całkiem przyjemnym rowerowym dniem. Jest luty, a w Beskidach praktycznie bezśnieżnie, śnieg jeszcze tylko na naśnieżanych trasach. Hm może jeszcze się załapię na jakieś narty...?
Dzisiejsza wycieczka była pod znakiem spokojnej jazdy. Zdecydowałyśmy się z Matką Polką (teraz to będzie miała żniwo na 500 plus ;)) na podjazd na Magurkę asfaltowo. Na moim sztywniaczku było to całkiem fajnie - a może to efekty zimowego trenowania pod dachem - strach pomyśleć :). Na szczycie nie było już fajnie - zimno i mokro. Pokorne w stosunku do naszych wątpliwych umiejętności zjazdowych, pomne że miałyśmy przerwę w jeździe w 'terenie' zjechałyśmy sobie pod Stalownik i do domciu. Potem po kawce druga runda. Tym razem na Stefankę. Hmm miło było. Niestety jutro skoro świt walka ze złem tego świata, ale urlop blisko, co raz bliżej ;) 



Kategoria Koło domu