Info

avatar
Autorem tego bloga jest doktorno z Dominą z miejscowości Bystra. Zapisaliśmy tutaj do tej pory ponad 3903.47 kilometrów w tym 2976.82 w terenie. Nasza prędkość średnia to 9.50 km/h.

Więcej o nas.

Od 15.08.2012 było czytań:


monitoring pozycji


Statystyki zbiorcze na stronę


baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy doktorno.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Z pamięci

Dystans całkowity:256.00 km (w terenie 209.00 km; 81.64%)
Czas w ruchu:21:00
Średnia prędkość:10.76 km/h
Suma podjazdów:4600 m
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:36.57 km i 3h 30m
Więcej statystyk

DANE WYJAZDU:


Dystans: 0.00 km
W terenie: 0.00 km
Czas jazdy: h
Prędkość śr.: km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze: SJumper 29

Summertime, and the livin' is easy

Niedziela, 23 lipca 2017 · dodano: 08.08.2017 | Komentarze 0


Drugi raz w tym miejscu, lecz tym razem bardziej Livigno niż Bormio. Panoramica na start, ale tym razem zapamiętam bikepark Mottolino i Bormio 3000. W Mottolino zrobiliśmy 50 km zjazdów i to głównie dlatego,m że starliśmy klocki :-). I był to też pierwszy  daleki wyjazd .... Duckridersóóóów!!! I już nie na stumpjumperach...



Zapraszam do obejrzenia zdjęć z wyjazdu: KLIKNIJ

Kategoria Daleko, Trasy, Z pamięci


DANE WYJAZDU:


Dystans: 0.00 km
W terenie: 0.00 km
Czas jazdy: h
Prędkość śr.: km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 20.0 st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze:

Projekt San Remo 2016 - podsumowanie

Sobota, 26 marca 2016 · dodano: 26.03.2016 | Komentarze 2


Niestety wszystko co dobre szybko się kończy, zatem i mój długo oczekiwany urlop również. Fakt w tym roku poświęciłam narty na rzecz roweru i muszę powiedzieć - nie żałuję.
Postanowiłam zatem napisać jakieś podsumowanie dla potomnych, a w każdym razie dla tych, którym przez myśl przemknęło by pojeździć gdzieś w marcu na rowerze, najlepiej w jakiejś przyjemnej (patrz ciepłej) miejscówce. I co - San Remo takie właśnie jest. Moje pięć dni jazdy w San Remo i okolicy mogę podsumować pozytywnie. Po pierwsze pogoda, która praktycznie przez cały wyjazd dopisywała, w przeciwieństwie do tego co zastałam w domu - brrr. Palmy, cytryny, pomarańcze - tak sobie rosnące, stanowią miły kontrast do pluchy i śniegopodobnego czegoś. Jazda praktycznie na krótko - to nie może się nie podobać. Niemniej jednak, to na co trzeba być przygotowanym to trudne technicznie trasy. Co więcej Arek wie jak się zjeżdża, a to po czym się zjeżdża w San Remo nie należy do łatwych. W zasadzie trasy które poznałam, no może poza pierwszą - ale to z perspektywy całego wyjazdu, były bardzo wymagające. Teraz mogę się przyznać, że drugiego dnia po przebyciu zaproponowanej trasy poważnie zastanawiałam się nad tym co ja tu robię. Zasadniczo to trafiał mnie przysłowiowy szlag, że ja, stara baba, a nic.... no kompletnie nic. Oczywiście doszłam od razu do wniosku, że na rowerze to ja nie umiem jeździć i nic z tego nie będzie. Na szczęście kolejne podejście (była to trasa nazwana Root Hill w połączeniu z ISOLĄ) trochę mnie udobruchało. Postanowiłam, jako że nie lubię przekraczać tzw. granicy komfortu i nic tego nie zmieni, po prostu po kolei, poszczególne elementy ogarniać. Ta metoda, w moim przypadku najlepsza jak dotąd, sprawdziła się w kolejnych dniach. Większość zjazdów odbyłam na Due Muri - gdzie udało mi się pokonać taką sympatyczną niby ściankę, dalej rock garden, którego moi kompani zjazdowcy pewnie nawet nie zauważali, a kolejny temat który się tam pojawił, to takie progi skalne, które na moim rowerku mogły się okazać za wysokie i coś trzeba było wykombinować. I kolejny rock garden gdzie zjazdowcy po prostu sobie po nim zasuwali, a ja musiałam się nieźle napocić. Towarzystwo następnie przerzuciło się na kolejne - skądinąd malownicze trasy -  Buliosa - na mojej mapce to chyba Antygravity i kolejną - Tubi. Niestety przejechałam je poznawczo po jednym razie... Są jeszcze trudniejsze, najeżone wyzwaniami takimi jak progi, zakręty, stopnie. Za to widokowo są genialne.
Poznałam jeszcze jedną trasę o nazwie Brucatio - w zasadzie można o niej też powiedzieć, że ciekawa, nie jakaś przesadnie trudna, może nawet zaryzykuje stwierdzenie, że najłatwiejsza z tych które poznałam, chociaż zaliczyłam na niej dwie glebki, a to blok się nie wypiął, a to kółeczko podjechało .....ale cały czas się uczę ;-). 
Wszystkie wymienione trasy usytuowane są praktycznie w jednym miejscu i  widoczne są na mapce, która autorzy umieścili na początku każdej. Niemniej jednak na trasach oznaczenia są sporadyczne - nie są to stare dobre Beskidy. Wyjazd na kilka dni w takie miejsce na pewno jest nie lada atrakcją. Taki marny biker jak ja jest po prostu bombardowany wyzwaniami w takim nasileniu, że nawet jak by nie chciał to coś musi wykombinować żeby jednak coś zjechać. Ostatecznie zawarliśmy z Arkiem umowę ;), że ogłoszę pełen sukces z naszego wyjazdu, kiedy zjadę 'Starym Zielony', zatem czekam na pogodę i ostatni sprawdzian. Na razie chodzę sobie po moim lesie i zastanawiam się gdzie sobie pojeżdżę - a to korzonek, a to hopka ....co ten rower z człowiekiem robi... :)

http://www.sanremobikeresort.it/sentieri/mappa_grafica_sentieri.php

Kategoria Daleko, Trasy, Z pamięci


DANE WYJAZDU:


Dystans: 80.00 km
W terenie: 50.00 km
Czas jazdy: 05:00 h
Prędkość śr.: 16.00 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 30.0 st. C
Suma podjazdów: 500 m

Giro d' Tuchola

Sobota, 22 sierpnia 2015 · dodano: 31.08.2015 | Komentarze 0


Po roku znowu w Tucholi, jednak z nastawianiem na jeden/dwa wypady popołudniowe w okolicy. Tym razem na HT, co jest jednak znaczną odmianą.... Pogoda iście wakacyjna, chociaż potwornie sucho. Wszystko czeka na deszcz. Udało się zmobilizować na dwie wycieczki. Pierwsza przejażdżka raczej była bez planu i bez sensownej mapy ze ścieżkami  rowerowymi (kolejny dzień rozpoczęłam od naprawy tego błędu). Dzień pierwszy to Tuchola - w kierunku Mostu Kiełpińskiego, dalej Woziwoda, Zapędowo (i jakieś czary mary ze znikającymi oznaczeniami ścieżek...tak, do tego u trzeba trochę przywyknąć). Ostatecznie wylądowałam na plaży w Raciążu. Muszę przyznać, że miło tam mają autochtoni. Dalej do Tucholi czarnym rowerowym (który nota bene pojawił się na początku w Raciążu a potem w Tucholi ... super). Niemniej jednak przejażdżka udana, w dobrym tempie, w sumie 40 km, więc nie tak źle. Nikt mnie nie napadł, nikt też nic ode mnie nie chciał, rowerzystów nie udało mi się żadnych spotkać... i to jest dziwne.
Popołudniu kolejnego dnia, udało mi się zmobilizować na wypad. Tym razem w kierunku Cekcyna, po drodze przejeżdżając nad Brdą - bardzo urokliwie. W Cekcynie jest kolejna miła plaża, gdzie można pewnie sympatycznie spędzić czas, a nic nie zapowiada szalonego tłoku, rodem z rodzimych nadmorskich plaż. W Cekcynie mój obrany czerwony szlak się zdematerializował pojawiając się kilka kilometrów za miejscowością, więc było trochę kluczenia. Ostatecznie kierunek na Rezerwat Bagna nad Stążką udało się obrać. Było fajnie (i straszno), bo znowu jazda 'bez' las, gdzie nie było żywego ducha. Jakoś mnie skusiła ścieżka dydaktyczna Jelenia Wyspa i to był bardzo dobry wybór. Ścieżka z tablicami informacyjnymi wzdłuż rzeczonej Stążki, z rewelacyjnym widokiem na torfowisko z wieży widokowej. Miodnie jak to niektórzy mawiają. Po tych atrakcjach uznałam, że czas wracać. Ostatecznie wyszło ponad 30 km i dużo frajdy. Podsumowując, udając się w te rejony trzeba mieć mapę z naniesionymi szlakami (piesze co bardziej oddalone od cywilizacji kompletnie zarośnięte). No i fajnie jeździć w towarzystwie, ale tym razem Doktor miał ważne sprawy na głowie ;).
Na następny raz ( a mam nadzieje, że takowy nastąpi) obiorę kierunek Chojnice i Park Krajobrazowy Bory Tucholskie, na pewno będzie zacnie.








DANE WYJAZDU:


Dystans: 10.00 km
W terenie: 10.00 km
Czas jazdy: 01:00 h
Prędkość śr.: 10.00 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 20.0 st. C
Suma podjazdów: 400 m
Na rowerze: Giant Anthem 2

Test

Poniedziałek, 19 sierpnia 2013 · dodano: 24.08.2013 | Komentarze 0


W związku z koniecznością uprzyjemnienia Doktorowi jazdy na rowerze - czasami mawia, że go tym rowerem zamęczę na śmierć (osobiście nie wydaje mi się by jazda rowerem mu zaszkodziła w jakikolwiek sposób), wzięliśmy na próbę Speca SJ na dużych kółkach. Test został przeprowadzony w niedalekiej okolicy, trasami znanymi na Stefance. Przedmiotem testu przede wszystkim był rozmiar roweru i duże kółka - do czego potencjalny użytkownik nie był przekonany. Test niestety wypadł całkiem dobrze. Rower podjazdy pokonywał stosunkowo łatwiej, bo rower jest mniej nerwowy w prowadzeniu i nie jeździ po krzakach jak nie trzeba. Dłużej też nie tracił przyczepności do podłoża w porównaniu do naszych rowerków. Niestety podobnie rzecz ma się przy zjeździe. Trudna decyzja przez Doktorem. Testowany rower nawet mnie jakoś się spodobał.

Kategoria Testy, Z pamięci


DANE WYJAZDU:


Dystans: 25.00 km
W terenie: 22.00 km
Czas jazdy: 03:00 h
Prędkość śr.: 8.33 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 27.0 st. C
Suma podjazdów: 700 m
Na rowerze: Giant Anthem 2

magurkowye zmagania

Niedziela, 18 sierpnia 2013 · dodano: 24.08.2013 | Komentarze 0


Po trudach podróżowania po ojczyźnianych 'drogach' wszelkimi możliwymi objazdami, by nie znaleźć się w tłumie powracających z długiego weekendu, zebraliśmy się skoro świt, około 14tej na Magurkę. Droga przebiegła nam na zastanawianiu się dlaczego Giant Doktora wydaje nadal dziwne dźwięki, uznaliśmy za przyczynę tylną przerzutkę, która jak do tej pory nie została jeszcze przez nas wymieniona - podczas reanimacji rowerka. Możliwym jest że się nie dowiemy co mu dolega... Na Magurkę wilkowicką jeździmy od strony Stalownika. Podjazd krótki na siodełko, ale niebanalny. Aż dziw, bo udało mi się go prawie całego wyjechać... został mi jeszcze do opanowania jeden moment, ale straszenie na nim podrywa kierownicę. Może kółko 29 dało by radę... ? Na Siodełku jakiś przygodny turysta wyraził zdziwienie widząc nas drapiących się szlakiem od Stalownika. Tym razem Doktor bez sił, zatem powolutku nartostradą do schroniska. Tam postanowiliśmy, że zjedziemy prawie tą samą drogą, robiąc jedynie pętlę szlakami na szczycie Magurki, z lekką sekcją luźnych kamieni których nie cierpię, no ale skoro są, to jakoś muszę się z nimi oswoić. Jeśli ma ktoś jakiś pomysł, jak to zrobić, to chętnie posłucham.
Swoją drogą fajna taka Magurka w pobliżu.



DANE WYJAZDU:


Dystans: 45.00 km
W terenie: 43.00 km
Czas jazdy: 03:00 h
Prędkość śr.: 15.00 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 25.0 st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze: Giant Anthem 2

mała odmiana

Piątek, 16 sierpnia 2013 · dodano: 24.08.2013 | Komentarze 0


Przy okazji innych spraw, nazwijmy to zawodowych :) znaleźliśmy się w Tucholi czyli 560 km od domu. Jak mawiają; podróże kształcą, a ta ugruntowała nas w przekonaniu, że jak nie trzeba, to nie należy się przemieszczać po naszym cudnym kraju. Na pokonanie trasy niespełna sześciuset kilometrów potrzeba przeszło 9 godzin - dramat. W takim czasie pokonujemy trasę do Bawarii - przeszło 300 kilometrów dalej tyle, że normalnymi drogami. Szok i niedowierzanie. Ale nie o tym. Na miejscu zrobiliśmy spacer w rewelacyjnej scenerii wzdłuż rzeki Brdy przez Bory Tucholskie. Genialne, zero ludzi, piękny las, niemalże płasko, święty spokój, gdzieniegdzie jeziora i torfowiska. Byłam zachwycona. To okolica gdzie można się zaszyć z dala od jakichś zgromadzeń ludzkich i poprzebywać w genialnej scenerii starego lasu. Jak dla mnie rewelacja. Niestety tylko jedna przejażdżka się nam udała z racji innych zajęć, ale było warto taszczyć sprzęt tak daleko.


Bory Tucholskie; przerwa na ... podziwianie © DoktorNo

Bory Tucholskie; jezioro Białe © DoktorNo

Kategoria Daleko, Trasy, Z pamięci


DANE WYJAZDU:


Dystans: 31.00 km
W terenie: 29.00 km
Czas jazdy: 05:00 h
Prędkość śr.: 6.20 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 15.0 st. C
Suma podjazdów: 1100 m
Na rowerze: Giant Anthem 2

Korbielowskie trudy

Poniedziałek, 12 sierpnia 2013 · dodano: 24.08.2013 | Komentarze 0


Kolejny temat to wyjazd do Korbielowa celem spróbowania propozycji trasy z MTB Maratonu. Na przeszkodzie wyjazdu stanęli budowniczowie trasy Bielsko-Żywiec, dzięki którym dojazd do Żywca w południe to jakaś totalna porażka. Jako że nie znoszę stania w korkach to zaliczyliśmy piękną samochodową wycieczkę po bliskiej, aczkolwiek jak się okazało, nieznanej okolicy dzięki czemu nie zaoszczędziliśmy ani czasu ani paliwa, ale warto było. Udało się dotrzeć jednak do Korbielowa i rozpocząć mozolną wspinaczkę na halę Miziową zaproponowaną trasą. Podjazd długi, ale to w końcu góry więc się podjeżdża. Tempo mieliśmy spacerowe, Doktor walczył ze swoim rowerkiem, coś jakby suport, ale ten przecież całkiem nowy. Dziwna sprawa. Ogólnie zapowiadają się zmiany sprzętowe.
Z racji całkiem sporych przewyższeń, w tym konieczności znalezienia się dwa razy pod halą Miziową, 30 km pokonuje się jakoś długo. Na zjeździe sławetnym, jak się okazuje, żółtym szlakiem zaliczam niby nieszkodliwe spotkanie kolana z gruntem. No trudno, próbuję dalej pokonać ten szlak i dalszy zjazd. Szału nie było, końcówkę żółtego sobie podarowaliśmy. W sumie propozycja trasa ciekawa i do przejechania, choć czasami bardzo trzeba chcieć. Doktor tym razem zły na rower i teren - jak dobrze że nie na mnie :) Na parkingu okazało się że moje kolano nie lubi takich atrakcji i jest nieźle stłuczone, a niby nic się nie stało...

Korbielów i okolice. Strasznie trudna wyprawa © DoktorNo

Kategoria Trasy, Z pamięci


DANE WYJAZDU:


Dystans: 35.00 km
W terenie: 28.00 km
Czas jazdy: 04:00 h
Prędkość śr.: 8.75 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 25.0 st. C
Suma podjazdów: 900 m
Na rowerze: Giant Anthem 2

Niedzielna Błatnia

Niedziela, 11 sierpnia 2013 · dodano: 24.08.2013 | Komentarze 0


Po Michałowickich trasach udało mi się wyciągnąć Doktora na niedzielny wyjazd. Postanowiliśmy pojechać klasycznie na Klimczok. Zasadniczo początek podjazdu w Bystrej przysporzył nam trochę nerwów, bo nie szło. Kółka się ślizgały na pokrytych rosą kamieniach, co wybijało z rytmu... tak, tak złej tancerce ... itp. No ale jednak chciało by się czuć że jest człek coraz lepszy w rzemiośle a nie odwrotnie. Potem już bez komplikacji i jak ostatnio mamy w zwyczaju z pominięciem nieciekawej końcówki szlaku, którą całkiem miło objeżdżamy dotarliśmy na Klimczok. Postanowiliśmy za cel obrać Błatnią i jakiś posiłek tamże. Zatem bez ociągania pojechaliśmy w kierunku Błatniej. Oboje uznaliśmy że szlak z Klimczoka nam odpowiada. W schronisku zaplanowany popas i droga do Wapienicy, na której jak zwykle ugotowałam swoje hamulce, ale udało mi się zjechać bez strat na zdrowiu. Dalej już asfaltowo na Błonia i przez skocznie do domu. To całkiem fajna niedzielna trasa z obiadem.
Nawet Doktor niemarudny był specjalnie. :)



DANE WYJAZDU:


Dystans: 30.00 km
W terenie: 27.00 km
Czas jazdy: h
Prędkość śr.: km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 30.0 st. C
Suma podjazdów: 1000 m
Na rowerze: Giant Anthem 2

Wisła

Niedziela, 17 czerwca 2012 · dodano: 25.06.2012 | Komentarze 0


Trasa Wiślańskiego bikemaratonu. Trochę mini, trochę mega. Przejazd przez Brenną, Trzy Kopce. Zrobiliśmy około 30 km na mieszanej trasie mini/mega. Nie opanowałem jeszcze gps-a więc zmierzył mi przewyższenie razem z wyjazdem samochodem na Slamopol, czyli osiągnęliśmy 1500 metrów minus Salmopol właśnie.

Kategoria Trasy, Z pamięci