Info

avatar
Autorem tego bloga jest doktorno z Dominą z miejscowości Bystra. Zapisaliśmy tutaj do tej pory ponad 3903.47 kilometrów w tym 2976.82 w terenie. Nasza prędkość średnia to 9.50 km/h.

Więcej o nas.

Od 15.08.2012 było czytań:


monitoring pozycji


Statystyki zbiorcze na stronę


baton rowerowy bikestats.pl
button stats bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy doktorno.bikestats.pl
Wpisy archiwalne w kategorii

Koło domu

Dystans całkowity:1500.75 km (w terenie 1102.50 km; 73.46%)
Czas w ruchu:166:04
Średnia prędkość:9.04 km/h
Maksymalna prędkość:57.00 km/h
Suma podjazdów:41280 m
Maks. tętno maksymalne:180 (100 %)
Suma kalorii:4200 kcal
Liczba aktywności:60
Średnio na aktywność:25.01 km i 2h 46m
Więcej statystyk

DANE WYJAZDU:


Dystans: 100.00 km
W terenie: 10.00 km
Czas jazdy: 06:30 h
Prędkość śr.: 15.38 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 17.0 st. C
Suma podjazdów: 1900 m

3 setka w życiu - z MTB Śląsk Cieszyński

Sobota, 2 kwietnia 2016 · dodano: 03.04.2016 | Komentarze 3


Pierwsze, co przychodzi mi do głowy to to, że wycieczka na którą zostałam namówiona wyglądała jak rodem z PTTK. I w sumie to nawet miłe skojarzenie. Ktoś, komu się chce - chwała mu za to- zaplanował sobie kolejną trasę, skrzyknął towarzystwo, które nie chciało przesiedzieć soboty przed telewizorem i wyruszył.
Zbieranina uczestników bardzo różnorodna - od trekingowców, po wytrawnych górali na fulach (ci ostatni to nieźle musieli się namęczyć na tych swoich maszynkach....). Wiek też zaskakujący, młodzieniaszków nie było, tak to ujmę. Od samego początku panowie - bo poza nami dwiema reszta to panowie - narzucili swoje, jak to powiedzieli, lajtowe tempo.  Moje tętno własne już na początku oscylowało wokół liczby 165 i nie chciało spadać, co nie wróżyło niczego dobrego.  Start ze Skoczowa - kierunek Brenna (nawet nie zdążyłam zapiąć plecaka ;)) przełęcz Karkoszczonka. Na szczęście pod górę jednak w większości towarzystwo butowało. Na górze fotka i jazda pod skocznię. Dalej Matyska, zdobyta po jakichś 2,5h jazdy. Zabrane jedzenie znikało szybciutko, a bidon jakoś tak sechł.
Na szczęście w planie były atrakcje w postaci wizytacji schronów w okolicach Węgierskiej Górki, co oznaczało możliwość złapania oddechu, zapoznania towarzystwa. Następny punkt programu to Koczy Zamek, do którego poprowadzono na początek ciekawym trawersem na stoku Baraniej począwszy od ostatniego bunkra - bodajże Waligóry. Pod Koczy Zamek jakiś dramatyczny podjazd - gdzie moje tętno dobiło do 180, ale na szczęście część towarzystwa postanowiła pod górkę pospacerować. Byli i tacy, wszystkie podjazdy robili  dwa razy.... Podejrzewam jakiś doping. :) Zjazd do Istebnej w okolice znanego z mety jednego odcinka MTB TROPHY
stadionu. Towarzystwo zarządziło postój i obiadek, ufff. Fakt, że jakoś jeszcze trzeba było do tego Skoczowa wrócić nie nastrajał mnie optymistycznie. Na szczęście się udało, trasa interwałowa przez Stecówkę, zjazd bocznymi drogami w okolice stawu w Wiśle i dalej prosto wzdłuż Wisły. Tu znowu panowie postanowili włączyć swoje lajtowe tempo .... wypadało po prostu siąść na kole, żeby to jakoś znieść. Ostatecznie dobiłyśmy do 100km i 1900m w pionie.
Jak dla mnie to raczej wyczyn, mam nadzieje, że takie eventy dla formy na Trophy będą w sam raz :) Zatem pewnie zaciągnę się jeszcze na jakiś. Doktor z niechęcią kręci nosem bo dla niego to nudy na pudy. Dał się udobruchać wyjazdem niedzielnym na Stefankę i zapoznaniem z OS 1 pod starą skocznię, i zapoznaniem, przypadkowym, autora ścieżek rowerowych na Koziej.



Kategoria Koło domu, Trasy


DANE WYJAZDU:


Dystans: 25.00 km
W terenie: 20.00 km
Czas jazdy: 04:00 h
Prędkość śr.: 6.25 km/h:
Pr. maks.: 30.00 km/h
Temperatura: 9.0 st. C
Suma podjazdów: 1000 m
Na rowerze: SJumper 29

Pierwsze wiosenne wejście

Niedziela, 27 marca 2016 · dodano: 28.03.2016 | Komentarze 0


Właściwie to wjazd... na Magurkę. Twister jeszcze zamknięty, więc treningowy wyjazd przypadł na zjazd czarnym z Magurki. Refleksyjnie, bo choć twórcy Twistera proszą, żeby jeszcze chwilę po nim nie jeździć, to te głąby rowerzyści oczywiście mają to w nosie. Będą się sprzeczać między sobą czy ja mam jeździć w kasku czy nie, czy to jest kul jeździć na rowerze po piwsku, czy kierowcy aut to świnie bo nie mijają ich w przepisowej odległości, a sami niszczą to co ma im długo służyć. Bo co? Bo se jeden z drugim przyjechał na łikend i mu się należy. No to, żeby od nich jak najdalej ... to Magurka. Czarny jest chyba dla tych kaskowych i piwnych wyjadaczy za łatwy, więc rzadko ktoś tam jeździ. Chwała wam za to!
Na szczycie trochę śniegu, ale wyjazd i zjazd pyszny. Kamienie poukładane, całość można szybko i bezpiecznie, ale i tak jest gdzie ćwiczyć. Przyroda piękna. Nie ma lipy!


Kategoria Koło domu


DANE WYJAZDU:


Dystans: 13.60 km
W terenie: 13.00 km
Czas jazdy: 02:30 h
Prędkość śr.: 5.44 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 12.0 st. C
Suma podjazdów: 750 m
Na rowerze:

Zadymiam

Piątek, 12 lutego 2016 · dodano: 12.02.2016 | Komentarze 0


Napisane po czasie ...

Wstęp do przygody.


Zima miała być taka, żeby nie dało się jeździć na rowerze. Byłby więc czas na przysposobienie nowego psa do nowego domu, nauczenie go pracy i dobrych zasad. Ponieważ to belg, więc musi pracować, a skoro musi pracować to może niech pracuje w biegu. A może da radę pracować 24 godziny? Okazji do pracy zawsze jest sporo, ale rozglądnęliśmy się i uznaliśmy, że najlepsza jest "Zamieć", bo za "Zamieć" można było dostać meeedaaaal!!! 30 stycznia wystartujemy w anglosaskim biegu na Skrzyczne!
Treningi do "Zamieci" zrobiliśmy dwa. Pierwszy spacer na Skrzyczne i na dół zajął nam 4,5h. Drugi zakończył się niepowodzeniem bo tym razem było już sporo śniegu i część ekipy nie dotarła na szczyt. Ale za to zaplanowana została wyścigowa strategia. Uznaliśmy, że nie powinniśmy pracować tak długo i zamienimy "Zamieć" na "Zadymę" :-) Żadne z naszej czwórki nie jest wyścigówką, drapanie się pod górę to nie moja pasja, gen współzawodnictwa gdzieś już wyparował, a wchodzenie 9x do tego samego schroniska w ciągu doby to nuuuuuda... chyba:-)

W kategorii sportowej podziwiam zawsze dwie strony, sportowców, ale też i organizatorów. Od czasu, kiedy znam sportowe zainteresowania organizatorów "Zamieci" maratończycy robią jednak na mnie znacznie mniejsze wrażenie niż wcześniej, bo jednak ultra, to ultra. W tej kategorii bieganie na Skrzyczne tam i z powrotem po kilka razy to jest właśnie wyczyn w kategorii ultra. Robota organizatora jest jednak w moim odczuciu równie ciężka, bo nie dość, że dogląda się wszystkiego to jeszcze zawsze znajdą się niezadowoleni, malkontenci, frustraci, słabeusze, którzy będą na coś narzekać, na przykład na to, że w pakiecie startowym za 75 złotych są agrafki...

Przygotowanie do imprezy będzie z naszej strony niewielkie za wyjątkiem zgromadzenia zapasów, nastawienia mentalnego, zakupu uprzęży dla psa, sprawdzenia trasy. Trochę nas martwi, że topi się śnieg, bo znowu będziemy się zmagać z kolejnym strumykiem śmierci, a zamiast pięknych widoków będzie szarość i błoto.

Przygoda.


"Zadyma" będzie więc dla nas sprawdzianem tego co jest w nogach, a że jest niewiele, to będzie sprawdzianem srogim. Na miejsce stawiamy się dzień wcześniej, dajemy się sprawdzić, obśmiać organizatorom i profesjonalistom, uważnie obserwujemy przeciwników. Wygląda na to, że choć Zadyma nie jest na czas to jednak część będzie się ścigać.
Wracamy rano. Pogoda jest niezimowa, jest pięknie wiosennie choć momentami wietrznie. Na górze będzie trochę podwiewało, ale widoki będę przepiękne, pojawią się Tatry, szczyt Skrzycznego zamajaczy dostojnie. Będzie też odrobina śniegu, wody i błota, dlatego już współczuję tym, którzy nawet w Zadymie nastawiają się na wynik. Ich buty przemokną, a kurtki przewieje, tyłki też poznają smak zderzenia z lodem. Nasza czwórka idzie turystycznie. Psy jak co dzień, ale my niewyczynowo, Domina z kijkami, ja wolę mieć ręce swobodne. Dzięki temu but nie przemoknie, spodnie pozwolą zjechać na d$%ie, plecaki pozwolą mieć rzeczy na zmianę...
Swoje miejsce w szeregu znam, dlatego startujemy na samym końcu. I tak pójdziemy/pobiegniemy tyle samo czasu, ale nie będziemy nikomu przeszkadzać. Mamy do zrobienia około 7km pod górę i prawie tyle samo na dół. Okazuje si, że pies potrafi całkiem nieźle ciągnąć na górę.



Dzięki temu wyprzedzamy sporo osób, niewiele mamy czasu na podziwianie widoków, bo kundle gnają przed siebie, a to powoduje, że na górze jesteśmy po godzinie i trzydziestu minutach. Jest tu trochę śniegu, ale trochę zimno. Poczuliśmy ducha rywalizacji, zatem szybko odbijamy czipa (potem okaże się, że Dominie dodało godzinę do czasu wspinaczki, ale za to będzie rekordzistką w zbiegu bo zajmie jej to według pomiaru czasu tylko 20 minut :-) i pędzimy na dół. Tym razem pies przypięty do szelek ciągnie intensywniej, co niekoniecznie musi być dobre dla kolan, bo muszę go hamować. Znowu kogoś wyprzedzamy, ale i tak uczestnicy Zamieci dogonią nas na końcu, mimo że wystartowali godzinę później. Po strumyku zjeżdżamy na tyłku, nie ma co próbować utrzymywać równowagi. Po błocie za GoPro też momentami wybieram tyłek. Tak jest bezpiecznie mimo, że jeszcze nigdy w życiu nie upadłem kontuzyjnie. Na zdjęciach będzie nas widać w pozycji biegowej (hardcore), zdobędziemy medaaal! W tym momencie zaczynam myśleć jak pewnie wielu: przyjdę za rok, zrobię kilka zamieciowych okrążeń, pokaże wam na co mnie stać! No i trach, kolano przestaje działać. Ryzykuję i pozwalam psu biec beze mnie, czuję ulgę odpięty od "silnika" i schodzę. Teraz mnie wyprzedzają. Policzę ich i odejmę sobie od ostatecznego wyniku (120).



Rezime


Fajna to przygoda, taki bieg. Zawodnicy, zwłaszcza ci zamieciowi są twardzi. Choć rekordzista Zadymy też czas wykręcił imponujący. Nie sądzę, żebym chciał się z nim mierzyć za rok, ale w kategorii sprawdzianu poprawy kondycji warto będzie spróbować jeszcze raz. Może nocą? Organizatorom należą się podziękowania za trud i pomysł. No bo gdyby nie ci ludzie to nie pobiegłbym nigdy i nigdzie. A już na pewno nie daleko i pod górę. I bez psa też nie. Uczestnikom należą się też przeprosiny. Młody kundel  tak się zmęczył, że kiedy emocje opadły i mógł się odprężyć to własny ogon tak go przestraszył, że stoczył z nim wojnę, na którą z dezaprobatą gapili się wszyscy na placu. Dla niektórych był to pewnie dysonans. A zatem to jego forma w przyszłym roku zadecyduje o starcie...



Kategoria Koło domu


DANE WYJAZDU:


Dystans: 27.00 km
W terenie: 18.00 km
Czas jazdy: 03:30 h
Prędkość śr.: 7.71 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 9.0 st. C
Suma podjazdów: 1300 m

Ech, gdzie ta zima ...

Poniedziałek, 8 lutego 2016 · dodano: 08.02.2016 | Komentarze 0


Ech chciało by się powiedzieć 'gdzie ta zima'?. Niemniej jednak brak śniegu plus wolny dzień, plus 10 stopni na zewnątrz, to może rokować całkiem przyjemnym rowerowym dniem. Jest luty, a w Beskidach praktycznie bezśnieżnie, śnieg jeszcze tylko na naśnieżanych trasach. Hm może jeszcze się załapię na jakieś narty...?
Dzisiejsza wycieczka była pod znakiem spokojnej jazdy. Zdecydowałyśmy się z Matką Polką (teraz to będzie miała żniwo na 500 plus ;)) na podjazd na Magurkę asfaltowo. Na moim sztywniaczku było to całkiem fajnie - a może to efekty zimowego trenowania pod dachem - strach pomyśleć :). Na szczycie nie było już fajnie - zimno i mokro. Pokorne w stosunku do naszych wątpliwych umiejętności zjazdowych, pomne że miałyśmy przerwę w jeździe w 'terenie' zjechałyśmy sobie pod Stalownik i do domciu. Potem po kawce druga runda. Tym razem na Stefankę. Hmm miło było. Niestety jutro skoro świt walka ze złem tego świata, ale urlop blisko, co raz bliżej ;) 



Kategoria Koło domu


DANE WYJAZDU:


Dystans: 10.00 km
W terenie: 10.00 km
Czas jazdy: 01:50 h
Prędkość śr.: 5.45 km/h:
Pr. maks.: 23.00 km/h
Temperatura: -2.0 st. C
Suma podjazdów: 450 m
Na rowerze: SJumper 29

Twister! Twister! Twister!

Czwartek, 31 grudnia 2015 · dodano: 31.12.2015 | Komentarze 0


Jeśli nie będzie mnie na Twisterze kilka tygodni to potem zawsze pierwszy fragment to jest oswajanie się z zakrętami. A dzisiaj na dodatek spadające okulary, niedziałająca od zimna sztyca i zimno w uszy spotęgowały nieumiejętność zjeżdżania. Ale, jak to mówią, "Złemu piłkarzowi pr@#ie w spodniach mrowi", więc co trzeba to poprawiłem i dalej zabawa była przednia. Takiego ciepłego i sprzyjającego grudnia nie pamiętam. Nawet jeśli jednak poprzedni taki był to i tak nie było jeszcze Twistera. Ale teraz jeeeeest! To jest najfajniejsze 4,5 km trasy tak blisko od domu. To jest taka frajda z jeżdżenia, że łohoho. Dzięki chłopakom budowniczym i ich żonom donoszącym kanapki do lasu, to Rychleby szybko mnie nie zobaczą. Bo nie ma po co...



Kategoria Koło domu


DANE WYJAZDU:


Dystans: 30.00 km
W terenie: 24.00 km
Czas jazdy: 03:00 h
Prędkość śr.: 10.00 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: 15.0 st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze: SJumper 29

Hm jednak nie koniec

Niedziela, 8 listopada 2015 · dodano: 14.11.2015 | Komentarze 0


Jednak kierunek 'Magurka' został obrany jeszcze raz, niemniej jednak w towarzystwie. Grono zacne - głównie damskie (matka polka feministka i sąsiadka Sylwia) oraz rodzynek Mastrer od Skills Sławek. Towarzystwo stwierdziło, że celem będzie nowa trasa, w stylu Boxer, na Magurce, czyli Kryśka. Zabrzmiało groźnie, ale podjęłyśmy próbę jej przejechania. Jak na razie szału nie było, mam na myśli umiejętności. Sławek dzielnie znosił nasze 'nie ma mowy', 'ja idę', itp. Nie ukrywam, że zdopingował mnie do pokonania kilku newralgicznych momentów. Kilka innych za bardzo przerażało ;-). Czy to się zmieni, trudno wyrokować, ale pamiętam czasy kiedy problemem była ścieżka za domem, a teraz pryszcz. Zatem jest nadzieja. Po Kryście (niektórzy w internetach pisali, że to łatwa trasa) padło na OS 1 i Twistera. Jak dla mnie były to już dożynki, ale dało się i było super. Oby tak dalej.  (Zdjęcia: Sylwia).




Kategoria Koło domu


DANE WYJAZDU:


Dystans: 16.00 km
W terenie: 14.00 km
Czas jazdy: 02:00 h
Prędkość śr.: 8.00 km/h:
Pr. maks.: 35.00 km/h
Temperatura: 12.0 st. C
Suma podjazdów: 750 m
Na rowerze: SJumper 29

Magurka na koniec

Sobota, 7 listopada 2015 · dodano: 07.11.2015 | Komentarze 0


To może już być ostatnia Magurka w tym roku, dlatego wygrała dziś z Twisterem i Starym Zielonym. Fajnie się też składa, że na Magurce są te wszystkie Boksery i inne bo czarny szlak jest właściwie wolny od rowerzystów (przynajmniej do tej pory nikogo tam nie spotkaliśmy). Choć jednak ten leżący pieniek ktoś tak miło ponacinał, żeby pewnie dało się przez niego przeskakiwać na rowerze. I dziś, choć było ślisko miałem zamiar się z nim zmierzyć. A tu masz babo placek, ktoś się nie bał i go ... ukradł. No, ale sezon grzewczy się rozpoczął, więc nie powinno dziwić znikanie pieńków z lasu. Ten czarny szlak z Magurki to mój ulubiony. Dziś był potrójnie fajny, bo po pierwsze jest fajny bo jest, po drugie było wymagająca bo ślisko, a po trzecie było fajnie bo z powodu liści nie było wiadomo po czym się tak naprawdę jedzie,więc trzeba się było napracować. Trudnością przewyższa zatem Twistera, choć pewnie ustępuje nieco
Staremu Zielonemu.
Na szlaku spotykamy motocyklistów (pewnie powiedzą: "No ale gdzie mamy jeździć?") i w środku lasu samochód, który nie wygląda na służbę leśną, a raczej na zabawkę terenową. Życie...



Kategoria Koło domu


DANE WYJAZDU:


Dystans: 15.00 km
W terenie: 15.00 km
Czas jazdy: 02:30 h
Prędkość śr.: 6.00 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze: SJumper 29

Twister na niedzielę

Niedziela, 18 października 2015 · dodano: 19.10.2015 | Komentarze 2





Twister dwa razy w niedzielny poranek. O 9.30 głucho, o 12.00 mrowie ludzi. Punkt regulaminu mówi: jeździj w kasku; wszyscy jeżdżą. Punkt kolejny mówi: nie jedź po alkoholu; większość ma w dupie.






Kategoria Trasy, Koło domu


DANE WYJAZDU:


Dystans: 40.00 km
W terenie: 10.00 km
Czas jazdy: 04:00 h
Prędkość śr.: 10.00 km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: st. C
Suma podjazdów: 1200 m
Na rowerze: SJumper 29

Rock & Roll czyli Twister i inne

Sobota, 17 października 2015 · dodano: 17.10.2015 | Komentarze 0


Niestety jesień zbliża się nieubłaganie, co dobitnie podkreśla widok za oknem i ilość przejechanych kilometrów... z tym ostatnim to jest raczej marnie. Jak jestem w pracy jest miło, nawet słońce gdzieś tam wychodzi, a w weekend leje - jak żyć Panie Premierze, no jak żyć .... Na szczęści czasem jeszcze udaje się takie małe co nie co po okolicy. A okolica zmienia się nieubłaganie, ale też z korzyściami dla rowerzystów. I tu mały pean pochwalnych dla lokalnych inicjatyw - ścieżki Enduro Trails na Stefance (zwanej też Kozią Górą). Aktualnie przeżywają oblężenie (garść szczegółów jest tutaj  http://endurotrails.pl/sciezki-bielsko. Szczególnie popularny jest jeden szlak, czyli Twister. Nawet Doktor nie omieszkał stwierdzić onegdaj, że 'jest fajna'. Pozostałe są albo dla kujących, albo raczej dla wyjadaczy i zostały jedynie oznaczone, zabezpieczone, ale sam ich przebieg to min. stary zielony szlak pieszy wzdłuż toru saneczkowego i trasa DH.
Wspomniany Twister to już inna bajka, taki sympatyczny flow w lesie. W związku z tym, że trasa ta jest dosłownie rzut kamieniem z domu, idąc na spacer z potworem na czterech łapach notujemy rowerzystów cały czas. Nawet dzisiaj - leje, ponuro, a tu co rusz ktoś śmiga. Zatem nie można powiedzieć, że trasa jest niewykorzystana. Wręcz przeciwnie, nie wiem tylko jakie nasilenie ruchu jest w stanie przetrwać ;). Jest potencjał, a panowie z Enduro Trails mają dalsze plany. Czyli mam nadzieje, że będzie się działo. Jak coś się udaje to zawsze cieszy. Do tego jeszcze zawody endurowawe przyciągają całkiem spora ilość braci rowerowej, co z zasady też jest miłe. Trzeba jednak przyznać, że wraz z ilością bikerów w lecie wzrosła też liczba badziewia leżącego przy ścieżkach - buteleczki, papiereczki .... no pod tym względem nie jest dobrze drodzy państwo, nie jest!
A tu pan blogowiec bardzo fajnie opisał to co jest na Stefance vel Koziej  http://www.1enduro.pl/miejsca-sciezki-enduro-trai...
D
.

Szczęśliwie dzisiaj rano o 9.00 pusto i głucho. Może dlatego, że zanosiło się na srogi deszcz. Prawdą jest, że nawet Twister potrafi spłatać figla, bo podczas pierwszej przejażdżki wziąłem bandę zbyt szerokim łukiem i wylądowałem w rynnie odwadniającej. Uratowało mnie tylko 140mm skoku z przodu. Za drugim razem już było lepiej i nawet niebieski Ranger dał radę, choć jazda zakończyła się rozklekotaniem sterów. Na szczęście zaraz na dole jest Remik i jego serwis...





Kategoria Koło domu


DANE WYJAZDU:


Dystans: 0.00 km
W terenie: 0.00 km
Czas jazdy: h
Prędkość śr.: km/h:
Pr. maks.: 0.00 km/h
Temperatura: st. C
Suma podjazdów: m
Na rowerze: SJumper 29

Sportowy weekend

Niedziela, 13 września 2015 · dodano: 13.09.2015 | Komentarze 0






  W piątek było tak:


No niestety, tak właśnie było.... D.  Kobiety na rowery, koniecznie ;) !!!

W sobotę dla relaksu Magurka:




Udało się wyciągnąć z domu Doktora oraz zaprzyjaźnioną matkę polkę feministkę - rowerówkę :) i przeprowadzić sympatyczne przedpołudnie skierowane na Magurkę. Wyjazd klasycznie od strony Stalownika, a zjazd jak zwykle czarnym do Wilkowic. Wszystkim bardzo dobrze się zjeżdżało, Asia przełamywała kolejne bariery, a my poczuliśmy flow i było, jak to mawiają, miodnie. Czarny do Wilkowic jest the best. Na szczycie spotkaliśmy przemiłych endurowców bez poczucia humoru .... :-). Za to w niedziele się działo...  D

A w niedzielę: https://goo.gl/photos/ynMuNbBT1Fj3G8sR9 Wujek/Mistrz Remik kazał zjeżdżać z takich miejsc, z których nigdy...


Tak właśnie, kilku Bikeheadowców postanowiło się dowiedzieć czego do tej pory nie wiedzieli, a mianowicie - co jest najważniejsze w MTB ..... technika panie !!!!  A jak już się dowiedzieli, że w lesie są korzenie, przedziwne i przepastne zjazdy i inne przeszkody: podjąć próbę opanowania, chociaż w marnym ułamku, tego co Wujek Remik postanowił im przekazać :) I tak ostatecznie pokonane zostały jedne z korzeni śmierci na zielonym z Koziej, ścianki wyglądające na pionowe (nie, nie - one przecież były pionowe, a na pewno jedna taka była - tak to była ścianka Remika ;)). Dobrze, że Remik po tym jak ją zaprezentował i zobaczył jak deliberujemy, co z tym fantem zrobić, nie pozostawił nas na pewną śmierć i nie uciekł. Okazało się jednak, że się da.... jak dla mnie to jak oświecenie. Ostatecznie każdy wskoczył na kolejny level. Teraz trzeba odrobić zadanie domowe i zapisać na kolejną lekcję, żeby jazda sprawiała większą frajdę. Mariusz też pomyśli nad zmianą sprzętu, bo jak się okazuje, to też ma znaczenie, a 26 to tylko dla orłów;).
D


Kategoria Koło domu